wtorek, 13 maja 2014

Eurowizja mnie dopadła.

A po Eurowizji czuję się trochę tak:



Może ja się nie znam... ba! Na pewno się nie znam, bo wcale nie jestem wygraną Conchity oburzona czy zniesmaczona. Moim skromnym, martowym, zdaniem "Rise like a phoenix" to kawał naprawdę niezłego i dobrze zaśpiewanego utworu. James Bond by się takiego motywu przewodniego nie powstydził. A że ma brodę... no ma. Zdecydowanie i niezaprzeczalnie ma. A nogi w kiecce to ma pewnie lepsze ode mnie. Zazdrość by mnie pewnie o nie zjadła. Ale czy jedno albo drugie to wystarczający powód, żeby odmawiać komuś talentu? ;)

A jak świat światem, za kilka tygodni temat tegorocznego konkursu wystygnie i nikomu do głowy nie przyjdzie się nim emocjonować. Tak, jak to miało miejsce z eurowizyjnymi "cudeńkami" z lat poprzednich. Szczególnie polecam miejsce dziewiąte.



Wszystkie dzieci nasze są!

Lokalny sklep, wszyscy wszystkich znają. Po drobne zakupy przychodzi babcia z wnuczką (ok. 5 lat). W międzyczasie babcia zagadała się ze sprzedawczynią, a dziewczynka zaczęła zwiedzać sklep, w końcu próbując wejść za ladę:

- Julcia!
- ...
- Julcia, gdzie ty idziesz słoneczko?
- Najchętniej to babciu poszłabym w pizdu, ale nie wiem gdzie to jest!

czwartek, 8 maja 2014

Taka sytuacja.

"Proszę Państwa, czy Wy zauważyliście może taki schemat w reklamach tych wszystkich zup, sosów, pulpetów, Knorrów i innych Winiar? W każdej takiej reklamie są trzy role: rozhisteryzowane dzieciaki, Matka Polka i... tata debil." 




wtorek, 6 maja 2014

Wesołe jest życie studenta.

Miasto wojewódzko-studenckie, tramwaj, godziny wieczorne.

- No i muszę wybrać potem tego no… no… no tego Dumbledore’a no hehe!
- Co?
- No tego no… rektora! No ten… no wiesz o co kaman hehe! Tego od magisterki!
- Ale z ciebie debil eej… to się kurwa nazywa mentor!


Prawie dobrze. Trzy minus. Promotor.

niedziela, 4 maja 2014

sobota, 3 maja 2014

Poznań- miasto doznań.

Gdy o 3 w nocy mili i asertywni miłośnicy odzieży sportowej i aerodynamicznych fryzur proponują Ci podwiezienie do domu, nie do końca wiadomo czy "faith in humanity restored", czy może jednak odmowa zaowocuje tradycyjną ofertą ze sztandarową usługą wpierdolu.
Gwoli ścisłości, wybrała autobus, telefon zachowała, wpierdol nie został zaoferowany. Panowie wykazali się empatią i zrozumieniem, wyrażając to dobrotliwym "To se kurwa czekaj tej!". Po czym w szóstkę zapakowali się do Matiza. Przytulnie.