Ja wiem, że to u mnie stały punkt programu, nuda i gorsze od oglądania powtórek koncertów z Opola, ale nadal mnie to bawi.
Zachciało mi się piwa. Nie przewidziałam, że lokalna Chata Polska
prowadzi zintensyfikowaną akcję sprawdzania dowodów. Pomimo, że jestem
złym obywatelem i rzadko mam go w kieszeni, to tym razem miałam
szczęście, że szłam prosto z wyprawy do miasta, więc miałam sieciówkę,
legitymację, dowód i całą resztę plastików przy swoich czterech literach.
Skasowawszy złoty napój, czcigodna jadłosprzedawczyni stwierdza, iż nie wierzy w moje dobre intencje i złowrogo rzecze:
- Dowód proszę!
Zaprawiona w sklepowych bojach, byłam już przygotowana. Podaję plastikowy osielec, a tu nagle:
- Ło matko bosko! Osiemdziesiąte?! To co pani nie mówi?!
(Ekhem, sorry?)
Mam sen. Mam sen, że pewnego dnia będę mogła kupić alkohol bez
okazywania dokumentów. Mam sen, że w końcu będę wyglądać na swój wiek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz